Dość niedawno opisywałam, jak to Rookie świetnie ukrywała swoje złe samopoczucie. Przez chwilę wszystko było dobrze, ale Rokula zaczęła się podejrzanie ślinić, a z paszczy zapaszki zaczęły pozostawiać wiele do życzenia. Wizyta weterynaryjna ukazała całą prawdę – zęby w paskudnym stanie. Ewidentnie naszej Rokusi życie leśne nadal wychodzi bokiem. Byle jaka dieta skutkuje teraz różnymi problemami zdrowotnymi.
Przed zabiegiem czyszczenia zębów obowiązkowo wykonaliśmy badania – morfologię oraz przy okazji, niejako z rozpędu, biochemię. O ile morfologia wyszła bez zarzutu, to wynik biochemi był dosyć nietypowy – stłuszczenie surowicy (lipemia) i prawdopodobieństwo zapalenia trzustki. Zrobiono USG, które niestety potwierdziło diagnozę.
Jak przy poprzednich problemach zdrowotnych, Rokusia zachowywała się jak okaz zdrowia. Ładnie jadła, bawiła się. Zero jakichkolwiek objawów! (Chester przy zapaleniu trzustki nie jadł i był jak przysłowiowy flaczek).
Powtórzę więc to, co jak zdarta płyta pisałam już nie raz – kota bezwzględnie trzeba regularnie profilakycznie badać. I koniec kropka!