Kiedyś się zastanawiałam czy istnieją podwójne standardy, osobne dla kotów właścicielskich i dla zwierząt bezdomnych. Ostatnio przekonałam się, że owszem istnieją. O te bezpańskie nikt się nie upomni, nikt nie będzie ich głosem domagającym się sprawiedliwości i przyzwoitego potraktowania. Takie zwierzę nie przyjdzie z „reklamacją”. Ono skona w cierpieniach, gdzieś pod jakimś krzakiem albo w wiacie śmietnikowej.
Sterylizacje i inne zabiegi, na które kierują zwierzę fundacje, czy za które płaci gmina są ważne i potrzebne, nie ma najmniejszej wątpliwości. Wolontariusze w dobrej wierze wyłapują zwierzęta, starają się zapobiegać bezdomności i ratować chore. Jednak skąd biorą się te wspomniane podwójne standardy? Co można zrobić, aby ich nie było?
Ja rozumiem, że przetargi wygrywają najtańsi, oszczędza się wtedy na wszystkim. Na materiałach, na empatii, a nawet na rozumie. Bezdomne kotki wracają do wolontariuszy utytłane w odchodach i wymiocinach wydalonych przez otumaniony narkozą organizm. Czy odrobina wody i ręczników papierowych rzeczywiście jest tak wielkim kosztem, którego nie da się ponieść, aby zapewnić zwierzęciu minimum czystości, a co za tym idzie godnego traktowania? Kot właścicielski wraca po zabiegu na czystym podkładzie, suchutki i pachnący. A zwierzę, które na co dzień i tak nie ma nic, dosłownie nic, bo często nawet nie ma odrobiny pożywienia, suchego miejsca, gdzie może się skryć, jest odzierane nawet z przywileju czystości pozabiegowej. Czy to oznacza, że sam zabieg jest również wykonywany byle jak? Bo najtaniej, bo nikt się o to zwierze nie upomni jeśli odejdzie z tego padołu w cierpieniach uszkodzone przez weterynarza, który nie dołożył minimum staranności do wykonywanego przez siebie zabiegu? Skrzywdzone, mimo że był ktoś kto chciał mu pomóc, wyłapał w dobrej wierze. Dlaczego tak się dzieje i co można zrobić, żeby zmieniło się podejście do zwierząt bezdomnych? Co zrobić, aby uległo zmianie podejście, że jeśli za zwierzę płaci nie Kowalski, a gmina czy fundacja, to nie trzeba zabiegu wykonać z należyta starannością, z zachowaniem wszelkich standardów i czystości?
Mam nadzieję, że tym wpisem nie urażę tych weterynarzy, którzy mimo skąpych środków otrzymywanych za zabiegi zwierząt bezpańskich próbują robić, co w ich mocy, aby im jak najlepiej pomóc. Dziękuję wam, że jesteście i robicie dobrą robotę! Oby było was jak najwięcej, a tych opisanych wyżej coraz mniej.
Na zdjęciach bezdomne kotki po zabiegu sterylizacji „na gminę”.