Oswajanie kota po przejściach, szczególnie takiego, który wykazuje agresję, to proces długotrwały i żmudny. Nie raz człowieka dopada zniechęcenie, zwątpienie i złość. Ma ochotę nakrzyczeć za kolejne ugryzienie, zadrapanie. Tymczasem trzeba w sobie tą frustrację zdusić i działać dalej, wytrwale, aż do osiągnięcia celu, cieszyć się z każdego, nawet najmniejszego postępu, bo one prowadzą do pełnego zaufania ze strony kota i odwdzięczenia się całkowitą miłością i zaufaniem.
Aby znaleźć w sobie siłę, warto uświadomić sobie ogrom nieszczęścia i lęku, jaki dotknął zwierzę, które trafiło pod naszą opiekę. To pierwszy krok do zapewnienia mu ciepła i bezpieczeństwa, pozwoli wczuć się w jego emocje i strach.
Często nie wiemy do końca, jaki los był udziałem naszego podopiecznego. Możemy się domyślać po wynikach badań, stanie zdrowia. Jeśli kot przejawia wobec człowieka agresję, to albo nigdy nie miał z nim bliskiej styczności, albo ten kontakt nie miał pozytywnych konotacji, albo wręcz był zły. Niestety po świecie chodzi wielu dziwnych osobników, o których wstyd powiedzieć, że należą do rasy ludzkiej. Zwierzęta z zetknięcia z nimi wychodzą poturbowane fizycznie i emocjonalnie.
Pracując z takim zwierzęciem, niezależnie czy to kot, czy pies, czy inne, musisz nastawić się na żmudny proces, który może trwać naprawdę długo. Nie chcę Cię tu straszyć. Czasem zdarza się, że zwierze od razu skojarzy sobie Ciebie jako tą osobę, która wybawiła je z opresji i od razu obdarzy Cię pełnym zaufaniem i miłością dozgonną. Czasem po krótkim czasie dochodzi do wniosku, że jest dobrze i „ten człowiek nic mi złego nie zrobi”.
Chciałabym jednak zwrócić uwagę na te przypadki, które wymagają o wiele dłuższego procesu skierowanego na odzyskanie zaufania do człowieka. Często u takiego zwierzęcia widzimy drobne postępy, a za chwilę znowu następuje powrót do agresji. Dzieje się tak pod wpływem tego, że dużo się dzieje w domu, coś je przestraszy, czy też zupełnie bez powodu.
Bazyl, mimo że jest z nami już 4-ty miesiąc, nadal przy zbyt dużym zamieszaniu wokół macha łapą, jakby chciał podrapać. Zmiana natomiast jest taka, że robi to już bez pazurów. Gdy leży na drapaku, a znajduje się wtedy mniej więcej na wysokości moich ramion, jeszcze kilka dni temu atakował. Za każdym razem próbuję go głaskać, wiem już, że najlepiej nie podchodzić do niego od frontu, bo od razu łapy idą w ruch, tylko od tyłu, zanim się zorientuje, już jest głaskany, a polubił głaskanie. Więc dosyć szybko udało mi się te ataki spacyfikować. Ale nadal, gdy podejdę do niego od frontu, to łapy wyciąga i chce nimi złapać.
Już kilkakrotnie czułam się zrezygnowana, a to nie był przecież kompletnie dziki kot. Jego gryzienie, czy drapanie powodowało jednak u mnie dużą frustrację. Ale wiem, że dalsze oswajanie, dalsze pokazywanie mu z uporem maniaka, że z mojej strony nic złego mu nie grozi, przynosi rezultat i małymi kroczkami zbliżamy się do wielkiej przyjaźni. Ta przyjaźń, zbudowana na tak porządnym fundamencie będzie dozgonna i wspaniała. Potrzeba tylko jeszcze trochę czasu.
Stanął na Twojej drodze dziki, przerażony kot? Nie poddawaj się, zacznij od małych kroków. Powoli przekonuj go, że nic mu z Twojej strony nie grozi.
ETAPY OSWAJANIA
W początkowej fazie, gdy kot jest na prawdę agresywny lub bardzo bardzo przestraszony (siedzi pod wanną / szafą / w ciemnym ciasnym miejscu od wielu dni i wychodzi tylko w nocy, aby zjeść / załatwić się), idealnym rozwiązaniem jest zastosowanie klatki kenelowej. Jest ona na tyle duża, że kot może w niej się swobodnie poruszać, zmieszczą się tam najpotrzebniejsze rzeczy: budka, w której może się całkowicie ukryć (może to być transporterek z wyjętymi drzwiczkami), kuweta, miski, zabawki. Klatkę można częściowo okryć kocem, aby ją zaciemnić (w ciemności kot czuje się bezpieczniej).
Spędzaj z kotem jak najwięcej czasu, siedź przy nim, mów do niego. Jeśli atakuje, nie wkładaj gołych rąk do środka klatki. Aby dać jeść lub posprzątać kuwetę używaj grubych rękawic.
Niech klatkę otaczają normalne codzienne dźwięki Twojego domu. Zrezygnuj jednak z bardzo głośnej muzyki, która dodatkowo zestresuje i tak już przerażonego kota. Jeśli masz małe dzieci wytłumacz im, żeby starały się zachowywać ciszej przy kocie.
Gdy kot przestanie się rzucać na ręce w rękawicach, możesz z nich zrezygnować.
Przynoś mu smakołyki – wypróbuj, co mu najbardziej smakuje: czy będą to kocie przysmaki ze sklepu zoologicznego, czy surowe mięso, czy ryba. Rozpieszczaj go. Czas, gdy kot jest agresywny w kontakcie z człowiekiem, jest najtrudniejszym etapem ze wszystkich.
Po agresji następuje strach, ale i poddanie się. Ten etap wykorzystaj na tylko i wyłącznie miły kontakt. Głaskanie, zabawę, podawanie smakołyków. Gdy kot nie chowa się na Twój widok, rozszerz jego terytorium do większej przestrzeni. Otwórz klatkę kenelową. Niech poznaje świat wokół. Niech robi to sam, nie zmuszaj go na siłę. Prędzej czy później ciekawość weźmie górę nad lękiem i zacznie zwiedzać.
Niektóre koty po przejściach pozostaną trochę wycofane do końca swojego życia. Niektóre staną się spokojne i zrelaksowane, gdy obecni są domownicy, ale będą uciekać na widok gości. Zaakceptuj to. Niech kot ma swój bezpieczny kąt, gdzie może się schować, gdy chce być sam lub gdy się boi.
Nie poddawaj się, bądź cierpliwy, kochaj, a ta miłość prędzej czy później do Ciebie wróci.
Masz doświadczenia związane z oswajaniem kota? Bardzo chętnie poznam Twoją historię.
Pewnego dnia a było to trzy lata temu w mroźny zimowy dzień , zauważyłem na swoim ogrodzie kota. Wystawiłem pod wiatę starą wersalkę i postawiłem pionowo by nie zajmowała dużo miejsca.
Kot siedział na górze . Zainteresowałem się nim po trzech dniach bo on w tym miejscu cały czas przesiadywał. Kupiłem pokarm i wystawiłem w jego pobliżu , o zbliżeniu do niego nie było mowy , od razu uciekał. Pokarm zaczął zjadać a ja mogłem obserwować z dalszej odległości , próba mojego zbliżenia powodowała ucieczkę. Mam kotłownie gdzie jest cieplej jak na polu i próbowałem go zachęcić do wejścia , wstawiałem mu tam jedzenie ale nic z tego, nie wszedł. Tak minęła zima . Na wiosnę wciąż był na mojej działce a ja go karmiłem , drzwi od kotłowni mam zawsze uchylone jak nie ma mrozu i z ciekawości zaczął wchodzić do środka . Jednak na mój widok panicznie uciekał z pomieszczenia. Ale stopniowo się do mnie przyzwyczajał i po następnych miesiącach już mogłem przebywać z nim razem w kotłowni i jedzenie tez tam tam mogłem mu wstawiać . Ale o głaskaniu nie było mowy , jedynie jak mu dawałem do miski mogłem go od tyłu pogłaskać bardzo krótko bo od razu się odwracał i kilka razy mnie drapnął.
Następną zimę spędził już w kotłowni , zrobiłem mu legowisko wysoko na starej lodówce pod rurami c.o. Miałem problem przy większych mrozach , bo drzwi musiałem przymykać , mam tam rurę z wodą i bałem się by mi nie zamarzła. Z początku nie akceptował i jak przymykałem od razu stawał przy nich i dopominał się bym otworzył. Ale jakoś się przyzwyczaił. Na wiosnę i do zimy wchodzi do kotłowni tylko zjeść a tak cały czas jest na ogrodzie i zawsze w pobliżu . Kiedyś jak się bawił i przewracał na grzbiet zauważyłem że to jest kotka i ma ucięte troszkę jedno ucho.
Coś czytałem że tak znaczą jak sterylizują koty. Do domu nie wchodzi bo się boi a ja też go nie przymuszam. Już jak pisałem jest trzy lata u mnie moja relacja z nim jest ostrożna , przychodzi i łasi się o moje nogi , czasem troszkę go pogłaskam od tyłu ale wiem że tego nie lubi , od razu się pręży i odwraca , nieraz uderza mnie łapą ale już bez pazurów. Od przodu nie ma szans , także jakieś branie na ręce nie wchodzą w rachubę. Jak głodny miauczy i dopomina się o jedzenie. A jak zje to jakby już mnie nie znał , ucieka na pole . Jak coś robię na ogrodzie jest cały czas obok mnie
w pobliżu. Oto cała historia mojego kota , nie wiem ile ma lat ale to dorosły kot.
Dziękuję Ci za podzielenie się tą historią. Tak jak piszesz, proces oswajania kota dzikiego bywa baaardzo żmudny, trwa czasem latami. Wydaje mi się nawet, że koty, które nie mają doświadczeń lub mają negatywne doświadczenia ze swojego dzieciństwa związane z człowiekiem, nigdy tak do końca człowiekowi do końca nie zaufają, co nie oznacza, że nie warto próbować, bo koty potrafią zaskakiwać.
Wygląda na to, że kotka z jednej strony chce być blisko, ale z drugiej zwycięża instynkt i strach. Osobiście z fajnym efektem ostatnio na dzikusku wypróbowuję metodę nie zwracania uwagi i nie patrzenia na kota, szczególnie, gdy jestem blisko. My ludzie mamy tendencję do patrzenia się na zwierzę, zaglądania mu w oczy. Koty odbierają to jako zachowanie agresywne. Czują się przy nas swobodniej, gdy udajemy, że ich nie widzimy. Może z czasem zdecyduje się wejść i do domu. Trzymam kciuki 😉
Rzeczywiście przycięte ucho oznacza, że kotka była sterylizowana przez gminę, jako kot wolnożyjący.
Ja mam kotke Daizy ma 2 lata dostałam ją od znajomego. Niestety dostałam propozycje pracy za granicą i musiałam ją oddać sądziłam że w dobre ręce po miesiącu wróciłam pytam się tych ludzi co mają moją Daizke czy wszystko ok bo sie za nia steskniłam to machneli reka i aaa leży owszem leżała i miauczała zaniosłam ja do weterynarza. Weterynarz tylko na nią spojrzał kot do uśpienia popłakałam się zaczełam błagac zeby ja uratował łapki miała pod kulone nerki nie pracowały oczka zaropiałe dostawała zaszczyki kroplówki odebrałam im ją pod pretekstem ze musze jej dawac zaszczyki wziełam ją a oni bezczelnie kiedy Daizy z powrotem? Ktoregos dnia wyczułam cos w okolicy brzuszka poszłam do weterynarza bo sie wystraszyłam ze jakiś góz a ona była w ciąży urodziła 4 kotki jedno martwe. Kotki oddane w bardzo dobre ręce do dziś mam kontakt z tymi ludźmi a Daizy jest ze mną na krok mnie nie opuszcza ze mna też śpi niestety sie wszystkiego boji wychodzic sama nie wychodzi jak juz to na smyczy jest kochana nigdy sobie nie wybacze ze przeze mnie musiała cierpieć ale wiem ze juz nigdy nie pozwole zeby cierpiała i nikomu jej nie oddam.
Strasznie smutna historia. Na szczęście z happy endem. Ja oddając koty do adopcji spać nie mogę z nerwów, czy kotu będzie dobrze i czy aby na pewno dom jest dobry. Strasznie boję się przejechać.
Dzikie koty a dzikie po przejściach to duża różnica.te 1sze bardzo szybko oswajalam.tym razem mam kocurka około 5-6mcy.zostal złapany na klatkę lapke przez jedną Panią.miala go w domu 2mce.zadnej poprawy.dziecko 2,5 roczne bardzo krzyczące.nie wiem po ilu dniach ale mogła go głaskać w rękawiczce,nie miał agresji.kuweta,picie i jedzenie tylko w nocy.po paru dniach wypuściła go z klatki i było tylko gorzej.trafilam na ogłoszenie i coś mnie tknęło aby się nim zająć,spróbować itd.mam go 4 dni.po 2ch przy mnie zaczął wychodzic z transportera (jest cały czas w klatce) żeby pic,jeść i użyć kuwety.mam kij na końcu którego materiał żeby go głaskać,atakował go,gryzł,syczał itd ale szybko się przekonał ,że to głaskanie,wtula się w niego i mruczy ALE…rąk nie nawiedzi,od razu rzuca się z pazurami,gryzie i syczy.wiec uważam,że miał krzywdę z rąk człowieka.mam nadzieję,że uda mi się go na tyle oswoić aby nie gryzł i nie drapal na widok rąk.bedzie ciężka to droga ale się nie poddam
Super, brawo za podjęcie się wyzwania! Czasem rzeczywiście jakieś złe skojarzenia z człowiekiem dodatkowo podziałały, i kot jest nie tylko dziki, ale też ma złe doświadczenia, co utrudnia oswajanie. Ciekawa jestem bardzo dalszego ciągu tej historii. Czy udało się coś już wypracować? Ja osobiście pracuję od sierpnia z kotką, której jedyne doświadczenie z cłowiekiem było w lecznicy – dzika kotka złapana w strasznym stanie przez karmicielkę, oddana do lecznicy na 2-miesięczne leczenie. Po nim trafiła do mnie. Uczy się obecności człowieka, dotąd uciekała, gdy się chociażby podeszło bliżej, nie ma mowy o dotykaniu. Ale je, załatwia się normalnie, wchodzi w interakcje z innymi kotami. Tylko z człowiekiem ma jeszcze problem, bo jednyny kontakt był w czasie leczenia – podawanie leków, pobieranie krwi itp., innego nie zna 🙁
Dzień dobry,
Szykujemy dom na przyjecie kota. Maciuś jest dorosły 7 letnim, 8 kilowym kocurem, sterylizowanym, niewychodzącym na dwór. Niestety 3 mc temu zmarła jego troskliwa opiekunka, a mąż tej Pani kotów nie cierpi. Najpierw go przez miesiąc terroryzował, później oddał do domu tymczasowego. Później Maciuś trafił do domu, który miał być jego stałym domem. Nowi opiekunowie mieli już kota, 3 kilogramowego i między kocurami relacje były złe. Maciuś znów jest w domu tymczasowym. Chcemy go zabrać do nas, szykujemy jeszcze mieszkanie siatki na balkonie i inne zabezpieczenia i pewnie pod koniec kwietnia trafi do nas. Nie mamy innych zwierząt, nasze dzieci są już duże 14 i 19 lat, nigdy nie mieliśmy zwierząt. Rozumiem , że powinniśmy kocurkowi zostawić przestrzeń i czas na oswojenie się z nami, pewnie jedzenie i żwirek dobrze by było zapewnić taki jak używał do tej pory. Martwię się bo miski mogę postawić w kuchni tylko w wejściu do niej nie mam innego miejsca, może takie jedzenie w przejściu będzie go stresować? Pracuję w domu, więc będę w nim cały czas. Oczywiście będzie i drapak, i poduszki na parapecie i koci fotel na balkonie, i przytulna budka do schowania. Zastanawiam się czy taki ciężki 7 letni kot będzie chciał drapak do wspinania 2 m? Będę wdzięczna za wszelkie porady i wskazówki które pozwolą nam pomóc Maciusiowi jak najlepiej się zaadaptować.
Przede wszystkim gratuluję decyzji i otworzenia serca dla Maciusia. Na początek rzeczywiście najlepiej pozostać przy dotychczasowym żwirku i jedzeniu. Jeśli jedzenie jest z tych kiepskich, warto spróbować stopniowo przerzucać go na coś lepszego, ale nie na siłę, bo nie jedzenie jest gorsze, niż jedzenie słabego pokarmu. Dlatego warto kupić małe ilości różnych polecanych karm i wypróbować, co mu zasmakuje. Pierwsze dni będą na pewno stresujące i bardzo wiele zależy od charakteru kota. Większość reaguje na zmianę strachem, chociaż zdażają się też koty bardzo odważne i ciekawskie. Warto na początek przygotować cichy kącik, jakąś budkę (wystarczy większy karton z wyciętym wejściem i kocykiem w środku) w jakimś cichym miejscu, blisko miseczki i kuweta. Możliwe, że przez pierwsze dni będzie siedział schowany i jadł jedynie w nocy. Najlepiej nie zwracać wtedy na niego uwagi, im mniej będziecie wtedy reagować, tym szybciej zacznie swobodnie zwiedzać. Dopiero jak się oswoi z miejscem, przestawiamy jego rzeczy w docelowe miejsce. Rzeczywiście miski w przejściu to słaby pomysł. Może w takim razie znaleźć w pokoju jakieś zaciszne miejsce i ustawić je na silikonowych podkładkach? Zdecydowanie też woda nie powinna stać obok jedzenia. Jedzenie podajemy o stałych porach, nie trzymamy cały czas w zasięgu kota, podajemy nieduże posiłki minimum 3 razy dziennie. Jeśli chodzi o wysoki drapak, z większymi zakupami wstrzymałabym się do czasu przyjazdu Maciusia. Zobaczycie wtedy, czy lubi skakać i obserwować świat z parapetu i innych wysokości, czy raczej trzyma się ziemi, ewentualnie warto podpytać o to dom tymczasowy, i jeśli lubi być wysoko, to rozejrzeć się za czymś solidnym i stabilnym. Koty kochają karton, więc do drapania na początek wystarczy nawet kartonowy drapak. Bardzo polecam przeczytać „Kocie mojo” Jacksona Galaxy, niezwykle przedstawia wszystkie podstawowe sprawy związane z opieką nad kotem i nawet już doświadczonym kociarzom potrafi otworzyć oczy na sprawy, których wcześniej nie dostrzegali. To taka encyklopedia i podstawowy podręcznik 🙂 Powodzenia dla Was i Maciusia! <3
Witam.
Na bloga trafiłam całkiem przypadkiem, szukając informacji na temat oswajania kotow „pół dzikich”.
Dlaczego ” pół dzikich”? A oto nasza historia…
Gdy zaczęła się pandemia , w okolicy mojego domu pojawiał się szary, puszysty długowłosy kot.
Oczywiście, mnie właścicielce dwóch pozostałych kotek, nie dawało mi to spokoju.
Nikt go nie szukał, nikt nie zamieszczał żadnych ogłoszeń…. stał się obojętny dla każdego.
Dzień w dzień wypatrywalam go, zostawiałam mu jedzenie w ogrodzie. Gdy przychodził siedziałam z nim i rozmawiałam….
Tak mijały dni , tygodnie, miesiące, pory roku, a ja za każdym razem czekałam na kotka z jedzeniem i myślą że coś musze zrobić… , bo serce mi pękało jak widzialam go obdartego z sierści, wystraszonego , zmarzniętego…
Na szczęście nasza historia skończyła się happy endem, nasza wytrwałość kotka i moja została w końcu nagrodzona , poniewaz w okolicach Świąt Wielkanocnych, był już na tyle ” przyzwyczajony ” do mnie , że podczas jedzenia dal sie zlapac i mieszka juz z nami w ciepłym i bezpiecznym domku .
Super! Takie historie z happy endem uwielbiam. Dziękuje za podzielenie się. Wszystkiego dobrego dla Was!
Dziękujemy bardzo i pozdrawiamy
Witam Panią chylę czoła za wytrwałość.Ja obecnie jestem w podobnej sytuacji tyle tylko że przygarnęłam ośmiomiesięcznego kotka w typie radgola mam go w domu ale nie zawsze mogę go zobaczyć bo stale się chowa je i pije tylko w nocy. Oddała bym wszystko żeby zechciał się ze mną zaprzyjaźnić. Był też kotem bezdomnym zanim trafił do mnie, złapanym przez panie które wyłapują bezdomne koty do zabiegu kastracji.Narazie ograniczam się tylko do karmienia i czyszczenia kuwety , czasem jestem obserwowana z pod kanapy wdzięczna bym była za jakieś rady jak to zrobić żeby wzbudzić zaufanie. Pozdrawiam
Najważniejsze, że kot załatwia swoje potrzeby – je, chodzi do kuwety. To uż na prawdę dużo. Niech obserwuje, a domownicy niech udają, że tego w ogóle nie widzą. Przyjdzie moment, że zdecyduje się wychylić ze swojej kryjówki. Wtedy też należy udawać, że nic się nie zauważyło i dalej robić to, co akurat w danym momencie się robiło. Taka postawa go tylko ośmieli. Można rozkładać smaczki w pobliżu kryjówki, robić z nich ścieżki w głąb pokoju (wtedy za wyjście dostaje nagrodę). Wieczorem, kiedy koty są zazwyczaj aktywniejsze i odwaga wzrasta, spróbowałabym ciągnąć wędkę z piórkiem lub inną zabawką po podłodze, bardzo powoli, niedaleko od miejsca, gdzie siedzi. Spróbować, może ciekawość zwycięży i zacznie się bawić. Pat Johnson-Bennet opisuje w swojej książce, że położyła się niedaleko kryjówki kota, którego próbowała oswoić. Leżała bez ruchu dosyć długo, aż zasnęła, ale kiedy się obudziła dzikusek, który wcześniej uciekał na jej widok, był na etapie obwąchiwania jej. Sprzymierzeńcem oswajania jest cierpliwość, spokój, cisza i udawanie, że kota nie ma. Obecnie u mnie jest Franka, kot kompletnie dziki, jej jedynym doświadczeniem z człowiekiem był pobyt w lecznicy przez 2 miesiące, gdzie były jej podawane zastrzyki, kroplówki itp. Nie można w jej stronę skierować żadnej zabawki, bo ucieka w popłochu (lecznica używała szpikulca do przeprowadzania kota z klatki do klatki!!!), człowiek mógł znajdować się na metr od niej i nie bliżej. Minęło połtora roku! a Franka zbliża się już do mnie na wyciągnięcie ręki. Nie ma mowy o dotknięciu i pogłaskaniu. Ale wierzę, że przyjdzie taki dzień. Obserwuje mnie bacznie, a ja udaję że nic nie widzę. Widzę, jak próbuje, czy jak podejdzie bliżej, czy jak przebiegnie koło mnie, czy coś się stanie. Kiedy nic się nie dzieje, próbuje kolejnych rzeczy. Przykład Franki świetnie pokazuje, jak długi to może być proces. Jak długo kot zbiera się na odwagę. Trzeba obserwować, czasem użyć kobiecej intuicji, próbować. Ale mieć z tyłu głowy, że każdy kontakt musi być dla kota miły, aby wyrobił sobie opinię, że człowiek jest dobry i z kontaktem wiąże się coś miłego (dostanie coś dobrego do jedzenia, będzie fajna zabawa, a jak się położy pierwszy raz na otwartej przestrzeni, to nic się nie stanie, bo nie zaczniemy akurat wtedy np. odkurzać). Dużo cierpliwości i powodzenia! Kotek jest młody, jest spora szansa, że zabawa okaże się na tyle kusząca, że szybko uzna, że nie trzeba się chować.
Oczywiście jest jeszcze dużo pracy przed nami tej cięższej o zaufanie i tej blachej jak korzystanie z kuwety w domu, zanim się oswoi ….
Ale damy radę, najtrudniejsze juz za nami.
Pozdrawiam wszystkich Asia
Chciałbym się z wami podzielić moją historią – niestety póki co nie ma happy endu, a na chwile obecną jest złamane zaufanie i ból. Nasza kotka Neko trafiła do nas gdzieś w połowie lutego – właścicielowi okocił się kot i postanowił rozdać młode, dlatego podjeliśmy decyzję o wzięciu jednego kotka. Z racji tego, że wtedy pandemia dopiero się rozkręcała – zostałem wysłany na pracę z domu, czyli można powiedzieć, że kot miał mnie do dyspozycji 24h na dobę. Neko była ciekawską mała kulką energii, wieć w domu rozłożyłem poduszki aby mogła wejść gdzie chciała, a zabawy z kotem trwały dopóki ten nie rozładował baterii i nie szedł spać. Nie przeszkadzało jej branie na ręce, przytulanie, bucałą sie głową w głowę – jedynę czego nie robiła to nie mruczała ani nie chciała spać na kolanach, ale koniecznie musiała być blisko człowieka – jedyny wyjątek to noce kiedy ze względu na rośliny w sypialni spała w innym pokoju. Ale rano jak tylko zadzwonił budzik drapała w drzwi aby ją wpuścić – co też czyniliśmy po czym z dziką radością wskakiwałą na łożko, ugniatałą łapkami kołdrę oraz przynosiła często swoja zabawke którą “ciućkała”. Jeśli ktoś dzwonił domofonem albo pukał wskakiwała na szafę i bacznie obserwowała co się dzieje ale nigdy nie pokazywałą że ją to stresuje, z kolei jak wracaliśmy do domu i słyszała dźwięk kluczy w zamku skakała do drzwi co było bardzo dobrze słychać, po czym wybiegła na klatkę i się ocierała o nasze nogi. Na gości reagowała na zasadzie, że są ale nie stanowią zagrożenia jeśli chciała dała się pogłaskać albo podchodziła wąchając ciekawsko. Jeśli ktoś był w łazience drzwi musiały być uchylone aby mogła sobie wejść i zobaczyć co się dzieje albo zasnąć obok. Nie obawiałem się z nią bawić, gonić po mieszkaniu, pozwalała się głaskać wszędzie, nosić na rękach z których potem nie chciała zejść – jej powiedzmy jedyną “wadą” było to, że nie mruczała jak się ja głaskało ale widać było, że jest to dla niej przyjemne po tym jak się przeciągała, wyginała.
Ale teraz, musi być od nas odizolowana ze względu na agresję, miała trzy ataki.
1. Jak miała około roku (rok 2021) wskoczyła na drzwi ale niefortunnie zeskoczyła przybiegła zjeżona i nie pozwoliła mi wyjść z kuchni, wokalizowała bardzo agresywnie a jak próbowałem ja uspokoić zostałem podrapany do krwi – wiec czekalem okolo 3h aż się uspokoi ale w ogóle nie odpuszczała dopiero jak wróciła żona kot poszedł do innego pokoju. Na drugi dzień była pobudzona ale jak zawsze rano wskoczyła na łóżko domagając się głaskania. Żona stwierdziła, że przesadzam ale wolałem jeszcze chwile podchodzić z dystansem po 2 dniach całkowicie zapomniałem o sytuacji a Neko nadal była kochanym koteczkiem.
2. Żona pojechała w swoje strony na Wszystkich Świętych (rok 2022) a ja w swoje, ale zadzwoniła do mnie, że kot stał się nagle agresywny po tym jak sąsiad teściów chciał ja pogłaskać przez okno i teraz ja to zbagatelizowałem, że pewnie przesadza ale twierdziła, że jest źle i kot pobudzony agresywnie z tego powodu musiała wcześniej wrócić. Z kolei ja po powrocie podszedłem pod balkon aby się pokazać Neko zareagowała tak, że drapała w drzwi radośnie aby jej otworzyć bo widzi swojego człowiek ale po otwarciu tylko wybiegła na balkon i nasyczała mi prosto w twarz po czym się zjeżyła i wokalizowała agresywnie. Gdy wszedłem do mieszkania kot był dość agresywny więc znowu trzeba było ja odizolować po 3 dniach jej przeszło znowu była normalna.
3. 16 Grudzień 2022 Siedzimy z żona w kuchni lepimy pierogi po całodniowym sprzątaniu mieszkania ( kot był zamknięty wtedy w pokoju w swojej kryjówce bo źle znosi odkurzacz). Przychodzi Neko obwąchuje wskakuje na parapet, zeskakuje po czym zjeżona ma maxa, syczy do tego wydaje dźwięki jak kot który bije się z innym kotem. Atakuje nas i nie chce przestać wiec jakos udaje się nam zamknąć w salonie chwile ochłonać. Po czym wychodzimy aby kota odizolować ( bo w kuchni rzeczy na gazie) jakoś się udało ją “przekonać” aby sobie poszła do swojego pokoju i zamknęliśmy ja. Po skończonej pracy otworzyliśmy drzwi a sami poszliśmy spać. Na drugi dzień jak zawsze z rana domagała się wpuszczenia do sypialni co też uczyniliśmy. Znowu wskoczyła na łóżko trochę się ocierała, pougniatała kołdrę ale mieliśmy wrażenie, że jakoś inaczej. Tego samego dnia mieliśmy też gości i kot nagle stał się agresywny bo jeden z gości poszedł do kuchni. Także znowu musieliśmy ja odizolować.
Podsumowując mam strach przed własnym kotem po tym jak widziałem jak agresywna potrafi być bez powodu i nie ratuje się najpierw ucieczką ale od razu przystępuje do ataku aby “zabić”. Poszliśmy do weterynarza i jak zawsze w transporterze jest cicha i spokojna tak teraz była tak agresywna, że udało jej się wyważyć drzwi od transportera. Do tego ciągle syczała, bulgotała i wszystkie najgorsze dźwięki z siebie wydawała. Weterynarz zalecił aby zmienić jej karmę Royal Calm dla kotów nerwowych do tego dostaliśmy parę tabletek na uspokojenie kota. Czekamy na wizytę behawiorysty i ufamy, że pomoże rozwiązać problem. To okropne uczucie jak traci się zaufanie do swojego zwierzaka i teraz człowiek nie jest niczego pewien. Kot ciągle odizolowany jak kazano, ale staramy się z żoną otwierać czasami drzwi i mieć jakieś krótkie interakcje typu pogłaskać, coś tam pogadać aby kot czuł, że nie jest sam. Ale jak wejdziemy do pokoju w którym jest zamknięta to nawet na nasz widok nie reaguje ani nie podejdzie, da się pogłaskać ale jak nagle wykonamy krok i np. panel zaskrzypi od razu się jeży i ma rozszerzone źrenice. Ciągle mam nadzieję, że behawiorysta nam pomoże, ale z każdym dniem widzę jak Neko po prostu staje się obca i bardziej smutna. Wiem, że czeka nas pewnie teraz dużo pracy ale boję się, że w tyle głowy pozostanie ten strach przed nagłym atakiem, że nagle jej odbije. Dorośli sobie poradzą co z dziećmi.
Będę systematycznie zamieszczał postęp prac z kotem i jak to wygląda, bo może ktoś ma podobną sytuację.
Koniecznie proszę dawać znać, co dalej z kotem. Pierwsze, co przychodzi mi na myśl to pytanie, czy kicia została dokładnie przebadana (krew z uwzględnieniem t4 – tarczyca – potrafi dawać agresywne zachowania i sprawdzeniem poziomu magnezu, którego brak także tak się może objawiać), rtg/usg? Czy przy pierwszym incydencie nie zrobiła sobie jakiejś krzywdy i teraz ból wywołuje agresję? Spróbowałabym to wykluczyć. Kto zalecił izolację? Całkowite izolowanie się od kota też nie zrobi mu za dobrze. Na pewno trzeba unikać sytuacji stresowych dla kota do czasu przybycia behawiorysty (upewnijcie się, że specjalista ma dobre opnie oraz certyfikat COAPE), na ten czas zrezygnowałabym z wizyt gości i osób obcych. Kiedy następuje agresja odchodzimy od kota, żeby mógł się wyciszyć, nie zwracamy na niego uwagi dopóki sam do nas nie przyjdzie. Można próbować odwrócić uwagę, np. rzucając jakąś zabawkę kocią w przeciwnym kierunku. Bawiłabym się nadal dużo zabawkami dystansowymi i węchowymi, żeby wzmacniać pozytywne relacje. Dopiero jak sytuacja z Wami się unormuje można próbować w kontrolowany sposób „wprowadzać” kogoś obcego. Z suplementacji fajnie działa CalmVet, który można włączyć do codziennej diety. Koty go uwielbiają, nie otępia, a działa wyciszająco.
Hej wszystkim pozwalam sobie na pierwszy update. Na chwile obecna był jeszcze jeden atak agresji bez powodu na szczęście ten był dość łagodny. Zakładam również, że ból raczej nie ma nic do rzeczy skoro agresja pojawia się spontanicznie – bez dotykania kota – nadal szukamy wspólnego mianownika. Po wizycie behawiorysty rady które dostaliśmy – kupić wielki drapak do wspinania oraz aby były w mieszkaniu rozłożone miseczki z wodą – niestety behawiorysta nie zauważył, że kotu czasami jakby się skóra skurczała ( taki szybki skurcz na grzbiecie/bokach). Wyniki badan pokazują iż poziom magnezu jest w normie, natomiast jeśli chodzi o T4 wynik wyszedł 3,26 gdzie norma to 1 -2 ( opinia weterynarza „hipertyreoza mało prawdopodobna (zakres wątpliwy)”). Będzie nas czekała wizyta u neurologa najprawdopodobniej. Jeśli chodzi o moje relacje nie mam problemu z zabawą, głaskanie itp – jedyny problem to mały strach jak przychodzi kot ze zjeżonym lekko ogonem i wokalizuje, gdyż nie wiadomo czy będzie „ogień” czy nie. Z suplementacji zacząłem stosować KalVet – niestety kotka niechętnie to zjada więc przemycam w jej ulubionych smaczkach. Kotka nadal na karmie Royal Calm ale nie wiem czy to daje jakięs efekty – kot na 100% jest bardziej wrażliwy na nagłe dźwięki, jeśli ktoś wychodzi i wraca do pokoju to jest jakby to ująć niepewna tej osoby mimo iż przed chwila np koło niej leżała. Z wspomagaczy, myśleliśmy nad obróżką z feromonami uspokajającymi albo na feromonach do kontaktu. Ogólnie weterynarze z którymi miałem okazje obcować z góry wykluczają nadczynność tarczycy i uważają, że to problemy behawioralny ale osobiście wolę pierw tą opcje wykluczyć – zważywszy na fakt, że kot był do razy przyłóż i nagle takie akcje. Postaram się systematycznie rozwijać wpis. Za wszelkie rady serdecznie dziękuję .