Lucysia weszła w domowe życie ze sporym bagażem przykrych doświadczeń. Ostatnio rozpisywałam się o jej świetnych wynikach po przejściu na dietę BARF. Jednak, jak to przy chorych nerkach bywa, i nie raz o tym czytałam, więc miałam czas przyzwyczaić się do faktu, że taka sytuacja prędzej, czy później nastąpi, nadeszło załamanie. Kot przestaje jeść, przestaje się myć. Mocznik idzie w przysłowiowy kosmos, zatruwając organizm. Wyniki krwi słabiutkie – kreatynina 6,3 mg /dl (norma jest do 1,8 mg /dl), mocznik 197 (norma 25 – 70 mg /dl). Kroplówki, antybiotyk. Apetytu zero.
W końcu udało się i kotu podeszły sosiki z dosyć przeciętnej karmy. No, ale lepszy rydz niż nic. Ważne, że w ogóle je.
Po tygodniu powtórne badania i mamy poprawę. Uff. Kreatynina 4,9, mocznik 112 mg /dl. Walczymy dalej.
EDIT 16.12.2022: W lipcu po USG weterynarze dali Lucyśce miesiąc życia. Bywa różnie, najważniejsze to się nie poddawać. Mocznik powoduje stany zapalne w pysiu, dziąsła robią się bolące, kot traci apetyt. A jak nie je, to mocznik szaleje. Więc nie patrząc na nic dostaje antybiotyk i steryd. Teraz liczy się tylko komfort życia.
Na tą chwilę testujemy lek na stawy, który podobno potrafi pomóc i na dziąsła. Po jednym dniu widzę poprawę, nadzieja wzrasta. Trzymaj się Lucynka!