Często przyzwyczajamy kota do jednego rodzaju karmy, i gdy mu smakuje kupujemy kolejne opakowania. Przecież po co ryzykować, kiedy tą karmę je ze smakiem. Co zrobię z całym opakowaniem nowej, gdy nie będzie chciał jej tknąc? Wiem to z własnego doświadczenia. Tak jest dla nas wygodnie.
Nigdy się nie zastanawiałam w kategoriach „a co jeśli pewnego dnia mnie zabraknie”. Życie jednak jest nieprzewidywalne, zdażają się różne rzeczy, dziś jestem, jutro nie mam tej gwarancji. Kot ląduje u nowego własciciela lub gorzej – w schronisku. Nowy opiekun nie wie, co wcześniej jadł i co zrobić, aby chciał jeść. Bo nie je, dlatego, że nie dostał karmy, którą jadł od lat.
To nie prawda, że należy się trzymac jednej karmy i już. Koty też lubią różnorodność i nawet, gdy nie myślimy w kategoriach ostatecznych, optymistycznie zakładając, że nic takiego nigdy się nie wydarzy i nic nas nigdy z naszym ukochanym kotem nie rozdzieli, to nawet dla urozmaicenia próbujmy różnych smaków. Kupmy mniejsze opakowanie lub tzw. pakiet startowy. Próbujmy co nasz kot lubi bardziej, czy sos czy galaretkę, czy rybę czy drób. Eksperymentujmy.