Ostatnie dni mijają mi na intensywnej analizie zachowań Kumpla. Próbuję rozgryźć to „futerko”. Oczywiście w przenośni. A „futerko” krąży wieczorami niespokojnie po swoim pokoju, okno – drzwi, okno – drzwi. Przez chwilę daje się głaskać, ale trzeba uważać, bo z zaskoczenia łapie pazurami. Kilka dni temu przekonałam się, jak niebezpieczne może to być. Takiej brzydkiej rany, jak wykonana przez Kumpla, nie zrobił mi nigdy żaden kot.
Sumując wszystkie spostrzeżenia, jakie udało mi się dotąd zebrać, kierunek mojego rozumowania był jeden: Kumpel tęskni za wolnością. Boi się też bardzo człowieka, mimo, że udaje twardziela (leży na boku, pokazuje brzuszek. Byłam gotowa go wkrótce wypuścić. Jeśli chciałby wracać, to miałby zapewnione wygodne posłanie, ciepło i jedzenie. Ale byłby kotem wychodzącym, mimo że jestem bardzo dużym przeciwnikiem takiego układu.
Analizując jego zachowanie, nie dawałam mu zbyt wielkich szans na udaną adopcję, ze względu na agresywne zachowanie. Poza tym wciąż się obawiam, że on się jednak męczy zamknięty w domu. Bezpieczny, ale nieszczęśliwy.
Tak, jak innym domownikom, Kumplowi ustaliłam także dobowy stały rytm. O 9 śniadanie, w ciągu dnia socjalizacja, posiłek, zabawa (w jego przypadku próby zainteresowania coraz to nowymi zabawkami) i wieczorem o 21 kolacja.
Nie wiem jak Wy, ale ja ze swoimi zwierzetami sporo rozmawiam, rozmawiam więc też i z Kumplem. Wyjaśniłam mu dlaczego wciąż musi siedzieć z nami. I z jednej z takich rozmów wyszło mi imię dla niego. Cóż czasem i tak bywa. Kumpel to Kumpel, ale kot przecież potrzebuje prawdziwego imienia. I przyszło mi na myśl, że on jest, jak taki bazyliszek. Odniosłam wrażenie, że mu się i to gadanie, i to imię spodobało, może też się przyzwyczaja cokolwiek bardziej, ale mam wrażenie jakby od kilku dni stał się spokojniejszy.
Spokój mojej decyzji o wypuszczaniu kota zmąciła wczorajsza diagnostyka u weterynarza. Już wcześniej wspominałam, że Kumpel – Bazyl, ma coś z nogami. Wykonane zostały więc zdjęcia RTG. Szukaliśmy przyczyny problemów z nogami, a znaleźliśmy śrut tkwiący w boku kota 🙁
Wiecie co to oznacza? Ktoś do niego strzelał z wiatrówki!
Jak tu się więc dziwić, że kot łapie pazurami albo gryzie w łydkę? Nie balibyście się, jeśli jakiś człowiek zadałby Wam wcześniej tyle bólu?
Nie wiem co będzie dalej, na pewno Bazyliszka czeka operacja. Poza śrutem trzeba usunąć odpryski kostne z okolic kolana, pozostałe po jakimś wczesniejszym urazie.