Filipa pierwszy raz zobaczyłam na filmiku na Fb. Wolontariuszka z fundacji szukała choremu kotkowi domu. Tak więc zobaczyłam filmik i kotek, który przewracał się co 3-ci krok jakoś zapadł mi w głowie. Zaczełam przeglądać internet w poszukiwaniu informacji o schorzeniu, które posiadał – hipoplazji móżdżku (ang. cerebellar hypoplasia) . Jest to choroba, w której dochodzi do niedostatecznego rozwoju części móżdżku. Objawy zauważane są, gdy zwierze zaczyna uczyć się chodzić. Chore zwierzęta podrzucają głową, chwieją się, upadają, potykają się, przyjmują charakterystyczną postawę z szeroko rozstawionymi kończynami.
U kotów do rozwoju choroby dochodzi w wyniku zakażenia śródmacicznego kociąt w trakcie ciąży lub w okresie okołoporodowym. Chorobę stwierdza się obserwując objawy, można także wykonać rezonans magnetyczny, który jest jednak na dzień dzisiejszy bardzo kosztownym badaniem.
Co ważne i charakterystyczne objawy choroby nie pogłębiają się na przestrzeni lat, a kot, o ile zapewnimy mu należytą opiekę, jest w stanie prowadzić satysfakcjonujący żywot.
Hipoplazja móżdżku (porażenie mózgowe) może mieć postać łagodną, gdzie kot radzi sobie z zaspokajaniem wszystkich potrzeb życiowych, chodzi, biega, ale robi to w specyficzny sposób, trzęsąc się, czasem przewracając. Często choroba ma postać umiarkowaną, a nawet silną, gdzie kot nie jest w stanie funkcjonować bez naszego wsparcia (nie chodzi, nie radzi sobie w kuwecie). Najtrudniejsze przypadki są kwalifikowane do eutanazji. We wcześniejszych latach koty z tą chorobą najczęściej były usypiane. Coraz częściej pojawiają się jednak głosy, że taki kot nie cierpi – nie zdaje sobie sprawy z własnej inności, a gdy zapewnimy mu pomoc w czynnościach, z którymi sobie nie radzi, jest w stanie żyć wiele lat i co najistotniejsze – cieszyć się życiem.
Ponadto rosnąc kot uczy się i często mięśnie w jakimś stopniu są w stanie nadrobić braki w równowadze, a kot rozwija się i staje sprawniejszy.
Osoby mające pod swoją opieką takie koty, wychwalają nieocenioną pomoc akupunktury w walce o ich lepszy rozwój ruchowy, a także niezastąpioną rolę fizjoterapii.
Decydując się więc na kota z hipoplazją móżdżku trzeba wziąć pod uwagę jego możliwości ruchowe, możliwość dostosowania mieszkania, czy domu do potrzeb takiego zwierzęcia, rozwarzyć możliwość rehabilitacji i jej kosztów.
Wracając do Filipa. Oprócz video pokazującego, jak się porusza, dołączona była również historia, jak został uratowany.
Okazało się, że wolontariuszka jadąc wieczorem do domu za miastem zauważyła siedzącą na środku drogi kotkę. Kotka nie reagowała na błyskanie świateł, trąbienie. Za wolontariuszką jechały kolejne auta. Nie myśląc wiele zatrzymała się więc i zgarnęła kota do auta. Pojechała do domu. Następnego dnia wróciła w poszukiwaniu, skąd kotka się wzięła na ruchliwej drodze. Udało się znaleźć „właściciela”. Okazało się, że kotką zajmowały się dzieci rolnika, dorośli nie interesowali się zwierzęciem, które mieszkało w oborze. I co gorsze, nie mieszkało samo, bo dorobiło się potomstwa. Maluszki i matka zostały zabrane przez wolontariuszkę, po tym jak ludzie dobrowolnie zrzekli się praw do tych zwierząt. Jeden z maluszków miał problemy z poruszaniem się. Rozważano eutanazję, ale finalnie postanowiono dać mu szansę na znalezienie domu.

Filipek trafił do naszego „stadka” jako 6-ty kot. Zastanawiałam się, jak zostanie odebrany przez nasze koty. A z drugiej strony miałam silne postanowienie zapewnienia mu jak najlepszych warunków rozwoju i rehabilitacji. Jeszcze zanim do mnie trafił, weszłam w kontakt z inną wolontariuszką, która rehabilitowała kotka z takim schorzeniem. Dała mi kontakt do rehabilitantki, robiącej akupunkturę w naszym mieście.
Mały Filipek został w pierwszej kolejności obejrzany przez mojego weta, zrobiono mu badanie na toksoplazmozę, testy fiv/fel.
Mały Filipenio okazał się wielkim fighterem, ale też bardzo charakterną istotą. Wszystko chciał sam, bez niczyjej pomocy, mimo że co chwilę upadał.
Dla takiego maluszka w pierwszej kolejności przygotowałam kuwetę niską, bez zadaszenia. W domu stała jednak druga zamknięta kuweta, z której korzystały pozostałe koty. Szybko okazało się, że Filipowi było łatwiej wejść przez wysoki próg do zamykanej kuwety i tam nauczył się opierać o jeden bok w trakcie załatwiania, a z kuwetą otwartą miał same kłopoty. Wypadał w trakcie siusiania i po ścianach leciała fontanna. W międzyczasie próbowaliśmy także z plastykową podstawką na narzędzia, która ma 3 boki i niski front (do kupienia w każdym markecie). Jednak Filip upodobał sobie kuwetę zamykaną i ją opanował, najpierw z moją pomocą (trzymałam go z obu boków dłońmi, tak aby miał możliwość poruszać się jak zdrowy kot), a potem zupełnie sam. Dziś bardzo żadko zdaża się, że potrzebuje pomocy w kuwecie. Można go spokojnie zostawić w domu samego na kilka godzin i sobie poradzi.
Niestety nie udało się z akupunkturą – Filip zwierze krnąbrne i walczące, wierzgał, kręcił się, zginał igły. Fizjoterapeutka bała się, że zrobi mu krzywdę. Akupunktura laserowa też mu nie odpowiadała, a fizjoterapeutka nie chciała z nim walczyć i robić nic na siłę.
Bardzo ubolewam i nadal szukam kogoś, kto jednak by się podjął pracy z Filipem w naszej okolicy.
Znalazłam natomiast firmę, która robi pasy, nosidła i uprzęże do rehabilitacji dla zwierząt. Przez internet podajemy wymiary zwierzaka i otrzymujemy uszyte na wymiar wdzianko. Posiada ono pasy do regulacji, więc nawet jeśli zwierze jeszcze rośnie, można dopasować wszystkie pasy. Taka uprząż pozwala utrzymać w prawidłowej pozycji kota, tak aby się nie przewracał i mógł próbować pracować nóżkami we właściwy sposób.
W internecie można także znaleźć wiele filmików, jak zrobić domowymi sposobami wózek dla kota, który jak uprząż utrzyma go w prawidłowej pozycji, pozwalając rozwijać się i pracować mięśniom w trakcie ćwiczeń. Nasz niesety też nie zdał egzaminu ze względu na to, że kot (jeszcze nie mieliśmy wtedy uprzęży) z niego wyskakiwał górą. Z podziwem oglądam wszystkie koty, które grzecznie i spokojnie wiszą w wózku, przebierając łapkami lub wręcz biegają w nim radośnie.
Mi pozostało chodzenie z Filipem na uprzęży, którą zaakceptował chyba tylko dlatego, że skojarzył sobie z wychodzeniem na dwór (wychodzimy latem do ogrodu).
Jednak pomimo swej knąbrności, Filip jest zwierzęciem bardzo zdeterminowanym, skupiony potrafi wykonać wszystko, co potrzebuje. Ma swoje kąty w kuchni, gdzie nauczył się sadowić i samodzielnie jeść (jest wtedy zaparty bokami o dwie szafki, żadko w czasie jedzenia siada). Biega, kicając jak zajączek, uwielbia gonić wędki i wszelkie zabawki na sznurku. Ostatnio zadziwił nas wspinając się w tubie drapaka aż na samą górę.
Jednocześnie z byciem krnąbrnym, jest ciepłym przekochanym maleństwem. Mimo, że ma już 2 lata, pozostał niedużym gabarytowo kotem. Jest bardzo ciekawy świata i lubi z nami podróżować. W aucie od razu zasypia w transporterze.