Ogłoszenie jednej z opiekujących się kotami fundacji na FB: pilnie poszukiwany dom, chociażby tymczasowy, dla kotki spod fabryki. Miziasta, bytująca w niebezpiecznym miejscu. Środek zimy.
Gdy dzwonię, okazuje się, że osobą ogłaszającą kotkę jest znajoma działająca w kociej fundacji, z której mam już koty (Filipka z porażeniem mózgowym i Nelę). Umawiamy się, że spróbuje odłowić kotkę i przywiezie mi ją razem z klatką (nie wiadomo, czy jest zdrowa ani jak dogada się z innymi kotami). Splot różnych wydarzeń sprawia, że spotykamy się po drodze i przerzuca mi złowionego kota, i klatkę dla kota do samochodu, i pędzi dalej.
Kotka jest śliczna, biało – ruda. Mordka cała obita, uszy wystrzępione. Pakuję ją do klatki kenelowej. Kotka wdzięczy się na wszystkie strony. Jest niesterylizowana. Czeka mnie wizyta u weta, odrobaczanie, szczepienie i sterylizacja. Dzięki umieszczeniu kotki osobno od rezydentów szybko udaje się wyłapać, że kotka ma tasiemca. Weterynarz ocenia, że kotka nie jest już pierwszej młodości. Nie ma małych ząbków z przodu, więc ciężko ocenić dokładniej jej wiek, natomiast stan uzębienia wskazywałby, że trochę po świecie już chodzi. Dostaje środki odrobaczające oraz hormony mające zatrzymać rujkę, która trwa i skończyć się nie chce.
W końcu udaje się pokonać robactwo, a kotkę wysterylizować. Powoli zapoznaje się z nowym otoczeniem. Jest bardzo płochliwa. Daje się głaskać, ale ze strachu zamyka oczy i cofa łeb. Zdarza jej się ugryźć rękę, gdy ruch jest np. zbyt gwałtowny, albo coś ją przestraszy, a co takiego, to już tylko ona wie. Z drugiej strony sama przychodzi i ociera się o nogi. Chce być kompletnym miziakiem, ale się trochę boi.
W miedzyczasie na stronie fundacyjnej wolontariuszki odbywa się licytacja imienia dla pięknego rudzielca. Wygrywa dostojne imię Frida. Piękne, dla tak kochanego kota.
Prawie rok czasu zajmuje jej ruszenie z pokoju z klatką kenelową (ta w międzyczasie już została oddana, ale miejsce gdzie stała jest wciąż tym najbezpieczniejszym na świecie) na podbój okolicy. Innym kotom schodzi z drogi, jest niekonfliktowa, więc nie zwracają na nią większej uwagi.
Odkrycie łóżka i pościeli jest dla niej, jak wejście do raju. Kula się, wyciąga łapki, pokazuje brzuszek, a potem słotko zasypia. Śpi coraz bliżej i bliżej, a w końcu nie mogę się ruszyć, bo kładzie się na mnie i potrafi tak leżec całą noc.
Pomaga oswajać Nitkę. Kręci się już odważnie po całym piętrze. W końcu schodzi na dół. Obwąchuje okolice wokół schodów, idzie do salonu. Blisko podłogi, żeby nikt jej nie zauważył. Wraca na górę. Takie wypady ponawia jeszcze kilkukrotnie zanim stwierdzi, że w salonie jest masa fajnych miejsc, które mogą być jej. Smakuje w zabawie z wędką. Jest pierwsza i zawsze gotowa do zabawy. Na sofie pakuje się na kolana i głośno mruczy.
Przylega do niej swojskie imię Benia. Stąd oficjalne to Frida, a takie domowe Benula.