Jak wiecie Lucysia nie miała za wiele szczęścia w życiu. Przetrwała część swojego życia w lesie, co odbiło się mocno na jej zdrowiu. Straciła łapkę, ma chore nerki i jest nosicielką kociej białaczki.
Lucysia od początku dosyć niechętnie jadła. Przegląd paszczusi wykazał, że miała wbity w podbiebienie kawałek ciała obcego, najpewniej odprysk drewna. Jej zęby też były w kiepskim stanie. Nasza weterynarz oczyściła zęby z kamienia, chore wyrwała i Lucysia odzyskała chęci do jedzenia.
Mimo to nasza panienka jest bardzo wybredna i zajęło nam trochę czasu znalezienie karmy idealnej. Nie tylko takiej, która z przyjemnością zje, ale też takiej, która maksymalnie odżywi jej schorowany organizm. Udało się trafić w jej smak i Lucysia obecnie jest na wysokomięsnej mokrej karmie.
Co jakiś czas powtarzamy badania krwi, żeby mieć pewność, że stan jej nerek się nie pogarsza.
Kocica przybrała na wadze i zamieniła swoje 2,5 kg wagi na ładne 3,2.
Chwilę zajęło Lucynce przekonanie się do zabawek, uciekała przed nimi i jedynie obserwowała z daleka. Teraz elegancko bawi się wędkami, za którymi lubi biegać, jednak jej ulubioną zabawką jest wieża z piłeczkami.
Lucysia przez te 4-5 lat na „wolności” nigdy nie miała bliskiego kontaktu z człowiekiem. Jest jednak łagodna i odważna, i bardzo szybko przekonała się do głaskania i tulenia. Latem naszym ulubionym rytuałem było mizianko na słoneczku na balkonie.